Dlaczego wszyscy są niezadowoleni z wrocławskiego transportu?
Przemysław Gałecki, szef Wydziału Komunikacji Społecznej i główny PR-owiec prezydenta Sutryka przyznaje wprost, że nie wie, na czym polega zrównoważona mobilność i żali się, że urząd jest krytykowany przez wszystkie strony – kierowców, pasażerów, rowerzystów. Cóż, ten żal należy skierować do prezydenta Sutryka i jego polityki transportowej.
W czwartek rano dyrektor Gałecki napisał na Facebooku tak:
Zrównoważona mobilność. Miasto jest dla wszystkich, stąd należy tworzyć ofertę zróżnicowaną i dbać o WSZYSTKICH mieszkańców naszego Wrocławia. I tak się dzieje.
Jednocześnie nie dowierza, że we Wrocławiu niezadowoleni z transportu są wszyscy, niezależnie od tego, czym się poruszają. Sam zaś twierdzi, że polityka transportowa miasta jest znakomita i pokazuje kwoty, które wydaje miasto na inwestycje, w tym miliard na drogi (najbliższe 3 lata) i transport zbiorowy (ostatnie trzy lata, ale zawarł w niej tabor).
Ale nic dziwnego, że wszyscy są niezadowoleni. Pasażerowie MPK, bo jadą wolno, o ile w ogóle tramwaj lub autobus przyjedzie. Kierowcy, bo narzekają na korki, które sami tworzą, gdyż alternatywne środki transportu są zbyt słabe. Rowerzyści, bo wciąż muszą narażać życie i zdrowie jazdą na jezdniach. Piesi, bo stoją za długo na czerwonym i muszą chodzić po dziurawych chodnikach. To jest właśnie bezpośredni efekt polityki transportowej prezydenta, która zakłada, że damy wszystkim po trochu. To błędne koło.
To błędne koło ma się dobrze, bo wciąż brak alternatyw. Wiele wrocławskich osiedli jest w praktyce wykluczonych transportowo, a ich mieszkańcy są skazani na samochód. Nikt tego błędnego planowania przestrzennego zresztą nie zmienia. Ale nawet tam, gdzie komunikacja zbiorowa istnieje, jest zbyt niskiej jakości: wykolejenia pozostają wielkim problemem, tramwaje w centrum jeżdżą żenująco wolno, dopiero co straciliśmy możliwość przemieszczania się po mieście koleją, a system tras rowerowych wciąż jest dziurawy.
Po drugie, panie dyrektorze, podejście „robimy zrównoważony transport, bo dajemy po równo” jest całkowicie sprzeczne z uchwałami Rady Miejskiej Wrocławia, które pan jako urzędnik jest zobowiązany realizować. Wrocław ma dwa główne dokumenty strategiczne związane z transportem: Wrocławską Politykę Mobilności i Plan Zrównoważonej Mobilności Miejskiej. Obie mówią, że ważniejsze od aut mają być transport zbiorowy, rowery i ruch pieszy. W założeniu podróży autem ma być znacznie mniej. A konkretnie ma być ich mniej aż o ¼ do roku 2028.
Zgadzasz się, że opisany problem jest ważny?
Nie bądź obojętny. Pomóż nam i udostępnij ten tekst na swoim profilu!
Na razie jest dokładnie odwrotnie. Wg danych TomTom, producenta systemów nawigacyjnych, dzisiejsze korki we Wrocławiu są większe niż w 2019 roku! To oczywiście wynika z tego, że wciąż przybywa na naszych ulicach samochodów. Korki będą mniejsze tylko, jeśli część mieszkańców z aut zrezygnuje, a do tego konieczne są atrakcyjne alternatywy.
Problemem są tu priorytety inwestycyjne. Jak sam chwali się (?) dyr. Gałecki, najwięcej miasto wydaje na budowę dróg. To nic innego jak tworzenie zachęt dla wrocławian, by wybierali samochody. To prosty mechanizm – nowo otwarta lub poszerzona droga daje złudne wyobrażenie, że auto staje się bardziej atrakcyjne, bo będzie nim można szybciej dojechać do celu. Skoro urząd zachęca do korzystania z auta, to tak też wybierają wrocławianie. Pan dyrektor kompletnie nie rozumie, że działania prezydenta prowadzą do tego, że na drogach będzie tylko gorzej. I nie zmieni tego pusty PR i sugerowanie, że urząd troszczy się o kierowców, bo wydaje miliard na drogi. Przeciwnie, te wydatki sprawią jedynie, że będzie gorzej.
To wszystko pokazuje, że dyr. Gałecki nie wie, o czym mówi. Nie rozumie sensu zarządzania transportem w mieście. Ale jego słowa zaskakują tylko dlatego, że się z nimi nie kryje, bo o takim podejściu urzędników wiadomo od dawna.
Dzisiejsza polityka Jacka Sutryka to kontynuacja tego, co przez lata robił (i za co był krytykowany przez wszystkie strony!) Rafał Dutkiewicz. W jego głowie też kierowcy byli najważniejsi, ale poprzedni prezydent popełniał ten sam błąd: myślał, że dbaniem o kierowców jest budowa nowych dróg. Jasne, prezydent Sutryk znalazł pieniądze na remonty torowisk i wymianę taboru. To słuszne i potrzebne decyzje, ale to zdecydowanie za mało, żeby wrocławianie mieli zrezygnować z aut.
Jedno jest pewne, prezydent nie stawia w pełni na zrównoważoną mobilność. I właśnie to panu dyrektorowi utrudnia to pracę. Wybronić politykę transportową prezydenta Sutryka — to misja niemożliwa! Z takimi decyzjami prezydenta dyrektor Gałecki jest skazany na permanentny konflikt ze wszystkimi. Dla mieszkańców oznacza to brak nadziei, że transportowe podejście „dajmy wszystkim po równo”, które prowadzi donikąd, kiedykolwiek się zmieni. Korki będą rosły, opór mieszkańców też, a urzędnicy i prezydent będą coraz bardziej sfrustrowani mieszkańcami, którym taka rzeczywistość wcale się nie podoba. Ech, ci źli, krytykujący mieszkańcy…
Co dalej? Wyjście z tego błędnego koła jest proste. Priorytet dla zrównoważonej mobilności musi być prawdziwy, a nie widnieć tylko na papierze. Urząd musi jak najszybciej zacząć projektować nowe linie tramwajowe, m.in. na Jagodno, Ołtaszyn, Maślice czy na ul. Racławickiej, przyspieszyć tramwaje w centrum i przywrócić możliwość jazdy koleją na Urbancard. To jest do zrobienia w ciągu kilku miesięcy! Uzupełnieniem transportu zbiorowego powinna być atrakcyjna sieć wydzielonych, wygodnych i bezpiecznych tras rowerowych, szczególnie w ścisłym centrum.
Im szybciej zrozumie to prezydent i jego PR-owiec tym lepiej dla nich, dla miasta i dla mieszkańców.