Ulica Różana: jezdnia placem zabaw. Na chodnikach nie ma miejsca
Na ulicy Różanej, małej, bocznej ulicy Grabiszyna, bawiące się na ulicy dzieci narysowały zebrę – przejście dla pieszych. Ta pozornie banalna historia ma kilka, jeśli nie kilkanaście słodko-gorzkich wątków.
Trzy dziewczynki, które bawią się kredą na ul. Różanej, przejście dla pieszych projektują od wtorku. Wcześniej bawiły się w sklep z truskawkami, ale na ulicy o małych potokach samochodów biznes najwyraźniej się nie kręcił. Stosując najlepsze wzorce marketingowe wpadły na genialny pomysł – przed przejściem dla pieszych samochody zwalniają, kierowcy są bardziej uważni, to i interes truskawkowy się rozwinie! Niniejszym zabrały się zatem do namalowania zebry – tej, o której w szkole mówi, że najpierw w lewo, później w prawo i jeszcze raz w lewo.
Jak udało nam się ustalić nieoficjalnie, przejście dla pieszych ma stanowić naturalny ciąg komunikacyjny do bazy zlokalizowanej po północnej stronie jezdni.
Zebra powstała na ulicy Różanej w trybie, który nie śnił się miejskim urzędnikom – projekt niczym od linijki powstał w zaledwie trzy dni. Trasa jest przejezdna (ba! ani na chwilę nie doszło do zablokowania ruchu!), zostało do zamontowania oznakowanie pionowe – tutaj z pomocą przyjdą sąsiedzi; drukarka poszła w ruch, trwa struganie słupka w pełni ekologicznego – słupka z drewna.
Trzyosobowy zarząd truskawkowej spółki zwykłą większością głosów zdecydował o zastosowaniu pewnej innowacji – wprowadzeniu bezwzględnego pierwszeństwa pieszych wymuszonego znakiem stop (B-20). Coś, czego jeszcze we Wrocławiu nie widzieliśmy, gdzie święta przepustowość samochodowa doprowadziła do cykli świetlnych na poziomie 90 proc. czasu dla aut i 10 proc. dla pieszych i rowerzystów. Tutaj ma być inaczej. To pieszy ma mieć pewność, że kierowca się zatrzyma.
Okoliczni mieszkańcy korzystający z samochodów już zastanawiają się, jak poradzą sobie z tą niepowetowaną stratą dwóch sekund z ich cennego czasu.
Mimochodem warto też wspomnieć, że to kierowcy wypchnęli bawiące się dzieci na ulice. Różana, jak wiele ulic Grabiszyna i Grabiszynka, jest już od kilku(nastu?) lat po dacie ogłoszenia aneksji chodników na jezdniki i parkingi. Próbująca stawiać opór aneksji wrocławska Straż Miejska w 2020 roku podjęła na tej ulicy zawrotną liczbę interwencji – a dokładnie rzecz ujmując to trzy interwencje. Zakończone jednym mandatem.
Na początku ul. Różanej, od strony Inżynierskiej, chodnik ma szerokość 1,54 metra. Nie przeszkadza to ciągowi czterech aut blokować ponad połowę z tej szerokości. Dalej chodnik jest węższy – chyba tak bardzo wąski, że bez sensu w ogóle zostawiać go pieszym. Dlatego też od skrzyżowania z Bzową dzieci, rodziny, rodzice z dziećmi w wózkach idą na czołówkę z samochodami wyjeżdżającymi zza rogu.
Na szczęście kierowcy teraz zwolnią – od planowanego miejsca zamontowania znaku stop do anektowanego chodnika jest zaledwie kilkadziesiąt metrów.
Różana mogłaby być wzorem dla całego Wrocławia – jak świat długi i szeroki, ulice miast przekazywane są dzieciom na tzw. playstreet. Międzynarodowa organizacja Global Designing Cities Initiative – by wymienić jedną z wielu – od lat proponuje rozwiązania w projektowaniu ulic przyjaznych dzieciom. Miasta zachodniej Europy poszły o krok dalej i przeprojektowywanie ulic… oddają dzieciom. Ich projekty rysowane kredą są następnie nanoszone farbą w sposób trwały.
Na Różanej póki co na kredzie temat zapewne się skończy. Historia nowego przejścia dla pieszych we Wrocławiu przeminie wraz z pierwszym mocniejszym opadem deszczu.
Biznes truskawkowy poszuka zapewne innych, jeszcze bardziej kreatywnych kampanii marketingowych. Tęgie głowy dziewczynek potrafiły zrobić w dwa dni coś, co urzędnikom miejskim zajmuje długie miesiące, jeśli nie lata, i kilogramy, jak nie tony papieru.
Narysowały przejście dla pieszych kredą.
Ta banalna historia, jak Państwo widzą, banalna była tylko z pozoru.