Most Tramwaju, Który Nigdy Nie Powstanie
Otwarcie mostu przez Ślęzę na ul. Racławickiej to działanie, które kwestionuje całą politykę transportową miasta. Jakie będą konsekwencje tej inwestycji?
Most na Racławickiej jest pozornie sensowny. Łączy dwa osiedla, niektórym mieszkańcom zapewne skraca drogę. W dyskusji pojawiły się też argumenty, że most planowali już Niemcy, więc to zdecydowanie najwyższy czas, żeby istniał. Czy rzeczywiście warto było wydać na niego 13 mln zł?
Zwiastun problemów pojawił się jeszcze przed otwarciem przeprawy. Światła na skrzyżowaniu Racławickiej i Skarbowców zaczęły działać mniej więcej dwa-trzy tygodnie temu i od samego początku jasne było, że utrudnią życie kierowcom. I rzeczywiście, zdarzały się dni, że korek w kierunku Krzyków sięgał ulicy Hallera. W drugą stronę było dotychczas nieco lepiej, ale tylko dlatego, że kierowcy skręcający ze Skarbowców w prawo, w stronę centrum, mieli przez większość czasu zieloną strzałkę. Jednak gdy na Racławickiej pojawi się sznur samochodów, ten manewr przestanie być możliwy.
Dodajmy, że sygnalizacja świetlna to bezpośredni skutek budowy mostu – urzędnicy uznali, że to jedyny sposób na uniknięcie całkowitego chaosu.
Niestety, wkrótce będzie znacznie gorzej. Most przez Ślęzę to najkrótsza droga do centrum dla mieszkańców wielu podwrocławskich miejscowości: Mokronosu, Cesarzowic, Smolca. Wielu z tych, którzy dotychczas jeździli przez FAT, pojadą właśnie Racławicką. Nieliczni, którzy nie korzystali dotychczas z samochodu, właśnie zostali do tego zachęceni. Niedługo okaże się, że droga, która pozornie miała połączyć dwa wrocławskie osiedla, najbardziej służy tym, którzy we Wrocławiu nie mieszkają. Mieszkańcy Oporowa i Borka zaś stracą najwięcej, bo większy ruch na ich osiedlach to też więcej hałasu, wypadków i zanieczyszczeń powietrza.
Zgadzasz się, że opisany problem jest ważny?
Nie bądź obojętny. Pomóż nam i udostępnij ten tekst na swoim profilu!
Ta inwestycja przeczy Wrocławskiej Polityce Mobilności, która mówi, że magistrat nie powinien budować nowych dróg wlotowych do miasta. Pojawia się uczucie schizofrenii: wczoraj wydzielono torowisko na Traugutta (co, jak pisaliśmy, bardzo popieramy), a dziś wpuszczamy do miasta więcej samochodów. To modelowy przykład na to, jak skłócać ze sobą mieszkańców. Kolejny konflikt wisi w powietrzu, bo w przyszłym roku, na skutek głosowania w tegorocznym budżecie obywatelskim, na al. Piastów mają powstać progi zwalniające. Czy ktoś liczy na to, że ta inwestycja zostanie zrealizowana bez głosów krytyki?
Obok mostu drogowego nie widać oczywiście mostu dla tramwajów. Upominaliśmy się o tę inwestycję, bo widnieje ona we wciąż obowiązujących dokumentach planistycznych miasta. Nikt jednak nie chciał z nami na ten temat rozmawiać. Nasz apel o linię tramwajową przeszedł bez echa. Sam, jako członek Rady Mobilności przy wiceprezydencie Adamskim, wnioskowałem w grudniu 2015 r. o dyskusję na jednym z jej posiedzeń na ten temat – do dziś nadal nie miała ona miejsca. Na nowej drodze wciąż nie pojawiły się też linie autobusowe, mimo że urzędnicy obiecywali inaczej. To tylko umacnia przyzwyczajenia mieszkańców do poruszania się samochodami.
Czy można jeszcze liczyć na to, że kiedyś przestaniemy tkwić w korkach? Nie, chyba że diametralnie zmieni się podejście władzy do transportu w mieście. Trudno na to liczyć, bo to nie koniec nieracjonalnych inwestycji. Urzędnicy wybierają właśnie firmę, która poszerzy ul. Kosmonautów, czyli wlot do miasta od zachodu.