Dlaczego Wrocław nie walczy z nielegalnym parkowaniem?
“Wypowiadam (…) wojnę oszalałym kierowcom, którzy (…) parkują (…) już wszędzie pasy, chodniki – w sposób uniemożliwiający przejście pieszym..” – Jacek Sutryk
Taką deklarację na Facebooku złożył Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. To zgodne z oczekiwaniami mieszkańców, którzy w Kompleksowych Badaniach Ruchu z 2018 r. za najważniejszą uciążliwość uznali źle zaparkowane samochody na chodnikach oraz zły stan chodników (76% badanych tak stwierdziło).
Odważna deklaracja, która ucieszyła nie tylko nas, a także wiele osób na portalu społecznościowym czy licznych czytelników lokalnej prasy i portali internetowych. Niestety, jest ona także potwierdzeniem faktu, że działania Straży Miejskiej pozostawiają wiele do życzenia. My przyglądamy się im od dłuższego czasu i widzimy, że jest duża przestrzeń do poprawy.
Zobaczmy, jak wygląda proces zgłaszania nielegalnego parkowania we Wrocławiu. Do wyboru mamy kilka opcji – m.in. telefoniczne zgłoszenie pod numer 986, SMS pod numer 608 302 302 lub za pomocą poczty elektronicznej. Każdy, kto próbował dodzwonić się pod numer 986 wie, jak długo trzeba czekać na przyjęcie zgłoszenia. Ale w dobie smartfonów, wyposażonych w dobrej jakości aparaty fotograficzne i lokalizatory GPS, temat zgłaszania wydaje się prosty. Widzisz nieprawidłowo zaparkowane auto, robisz zdjęcie i wysyłasz ze stosownym opisem do Straży Miejskiej, a ona zajmuje się resztą (ustalenie właściciela oraz kierującego i ukaranie mandatem). Niestety, wrocławianie mogą przekonać się, że nasza rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.
Liczyliśmy, że jesienią 2018 nastąpi przełom w tym zakresie. Wtedy w życie wszedł znowelizowany kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia, który daje możliwość strażom gminnym wystawienia mandatu na podstawie zdjęcia. To szansa, by mieszkańcy mogli sami oczyścić chodniki z pomocą aparatu i Straży Miejskiej. Brzmi pięknie, ale we Wrocławiu dalej nie da się.
Zgadzasz się, że opisany problem jest ważny?
Nie bądź obojętny. Pomóż nam i udostępnij ten tekst na swoim profilu!
Straż Miejska tłumaczy to koniecznością złożenia zeznania przez świadka (wynikać miałoby to z kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia, art. 39, par. 4). Czyli każdorazowe przesłanie zdjęcia traktowane jest jak zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia wykroczenia [1]. W trakcie zeznań jednak nic nowego nie jest wnoszone do sprawy. Okazuje się, że można inaczej, i to w ramach tego samego porządku prawnego. Gdzie? W Poznaniu. Tamtejsza Straż Miejska korzysta z uprawnień do wystawienia mandatu wyłącznie na podstawie zdjęcia. Tak – samo zdjęcie wystarczy. Nie trzeba osobiście fatygować się do SM i składać zeznań.
Zadzwoniliśmy do Straży Miejskiej w Poznaniu, aby wypytać się o szczegóły. Wyjaśniono nam, że jeżeli zdjęcie jest czytelne, dobrej jakości, podane są wszystkie szczegóły (data, miejsce, godzina itd.) to jest to wystarczające dla Zespołu Oskarżycieli Publicznych SM, aby wystawić mandat. Oczywiście całość jest obudowana odpowiednią procedurą (ustalenie właściciela w bazie zarejestrowanych pojazdów, wezwanie go do podania kierującego itd.), ale dla zgłaszającego sprawa jest zamknięta. W przypadku braku części danych (np. lokalizacji) poznańscy strażnicy kontaktują się mailowo ze zgłaszającym i ustalają brakujące szczegóły. Czyli da się! Poznańska SM zamieszcza na swojej stronie formularz do zgłoszeń, który dodatkowo upraszcza procedurę. Słyszeliśmy, że da się także w Gdańsku, Gdyni czy Kielcach. Na razie nie potwierdzamy, ale jesteśmy w trakcie weryfikacji.
Podczas jednej z dyskusji na profilu facebookowym – Wrocławskie Święte Krowy – do rozmowy włączył się wiceprezydent Sebastian Lorenc. Dokładną treść dyskusji możecie sprawdzić w poście poniżej:
Zapytał ponownie o możliwość karania na podstawie zdjęcia. Straż Miejska przysłała analogiczną odpowiedź – konieczne jest zeznanie. SM obawia się też, że będzie miała za dużo pracy przy zbyt małej liczbie strażników:
Wobec ograniczonych możliwości kadrowych kolejne lawinowe zwiększenie liczby zawiadomień mogłoby w konsekwencji doprowadzić do braku czynności w sprawie, unikania przez sprawców odpowiedzialności, wzrostu poczucia bezkarności.
Problem w tym, że “unikanie przez sprawców odpowiedzialności” to obecna rzeczywistość.
Skala patologii parkingowej jest tak duża, że można śmiało powiedzieć, że obecne działania SM nie zmieniają w zasadzie nic. Jeśli „wojna z parkowaniem” to realna deklaracja, opisana sytuacja musi się zmienić.