Czy ulice polskich miast muszą być niebezpieczne?
Nie ma polskiego miasta, które stara się w zdecydowany sposób rozwiązywać problem dzieci i ludzi starszych ginących na drogach. Inaczej sytuacja wygląda na świecie. Bardzo ciekawym wzorem jest Nowy Jork, który mimo tego, że wciąż dominują w nim samochody, prowadzi odważne działania, by zwiększać bezpieczeństwo swoich mieszkańców.
Opowiadamy historię Nowego Jorku, żeby udowodnić, że nie istnieje poziom utraty życia lub zdrowia, który powinien być akceptowany na drogach polskich miast. Amerykańska metropolia na poważnie wzięła się za poprawę bezpieczeństwa, mimo że jest tam relatywnie lepiej niż w Łodzi, Wrocławiu lub Warszawie.
W Nowym Jorku od prawie dwóch lat funkcjonuje tzw. Wizja Zero, która zakłada, że docelowo nikt nie zginie ani nie będzie ciężko ranny w wypadkach drogowych. Koncepcja ta mówi też wprost, że za wypadki drogowe wspólnie odpowiadają sprawcy, projektanci i zarządcy. Choć na papierze Wizja Zero istnieje w polskich miastach, nie widać konkretnych działań. A Nowy Jork daje doskonały przykład: stworzono tam taki plan działania, który definiował konkretne cele i mierzalne wskaźniki w określonym horyzoncie czasowym oraz zakładał monitoring przeprowadzania zmian.
Właśnie dlatego ta historia jest taka ważna. Pokazuje wprost, że o bezpieczeństwo należy zadbać bardzo wyraźnymi działaniami, a nie tylko zapisami w strategiach, które nie są później realizowane. Skoro burmistrz Nowego Jorku mówi, że “nie istnieje poziom utraty życia lub zdrowia, który powinien być akceptowany na drogach Nowego Jorku”, to dlaczego nie mamy myśleć tak samo o polskich miastach?
Co jest szczególnie warte uwagi?
- Na terenie całego miasta obowiązuje ograniczenie nie większe niż 25 mil na godzinę (czyli tylko 40 km/h). Zmiana nastąpiła na początku 2014 roku, a ogłosił ją sam burmistrz. Wynika ona z liczb: prawdopodobieństwo śmierci pieszego potrąconego przez samochód jadący 20 mil na godzinę (mph; 32 km/h) wynosi jedynie 5%, podczas gdy dla prędkości 30 i 40 mph (odpowiednio 48 i 64 km/h) jest to adekwatnie 45% i 85%.
- W realizację Wizji Zero zostali włączeni nowojorczycy. Powstała platforma z mapą, na której mieszkańcy mogli zaznaczać miejsca związane z bezpieczeństwem, np. za krótkie zielone dla pieszych lub kierowcy przekraczający prędkość.
- W Nowym Jorku istnieje grupa Families for Safe Streets, która zrzesza bliskich ofiar wypadków. Amy Cohen, jedna z liderek ruchu, na pierwszej konferencji prasowej inicjatywy mówiła: – „Nasi bliscy zostali zabici, bo polityka transportowa Nowego Jorku dała priorytet samochodom, ciężarówkom i autobusom. Ogłaszamy powstanie Families for Safe Streets, bo chcemy działać, żeby wpływać na polityków tak, by chronili życie innych”.
- Bardzo ważną rolę w kształtowaniu świadomości społecznej odegrały media. Od lat na ich łamach toczy się debata o bezpieczeństwie, ale co niezwykle istotne, dziennikarze przedstawiają w nich ludzkie historie. Doskonałym przykładem jest projekt „Mean Streets” prowadzony przez publiczne radio WNYC, w ramach którego reporterzy opowiadali historie o wszystkich 269 osobach zmarłych w 2014, by pokazać, że ofiary wypadków to nie obce lub anonimowe osoby.