Zrozumieć zrównoważoną mobilność
Zrównoważona mobilność to stan, w którym codzienne wybory środka transportu sprzyjają dobrej jakości życia w mieście. Kiedy mieszkaniec, osoba dojeżdżająca do pracy czy turysta mogą w dogodny sposób przemieszczać się po mieście. Spełnienie ich poczucia wygody musi być osadzona w realności – jeśli większość wybierze samochód, niemożliwym będzie uniknięcie korków, problemów z parkowaniem i konfliktów z innymi uczestnikami ruchu. O tym, dlaczego informacja i edukacja powinny współistnieć z decyzjami (a nie je zastępować) na rzecz miasta przyjaznego ludziom, pokazujemy na kilku przykładach.
To już było
Miasto zakorkowane, gdzie w godzinach szczytu kilka km pokonuje się żółwim tempem, trudno o miejsce parkingowe pod domem i pracą, a wypadki drogowe to codzienność. Do tego wrogość i rosnące podziały między uczestnikami ruchu – pieszymi, rowerzystami i kierowcami. To aktualny obrazek z polskich miast, natomiast dość archaiczny (lata 70. XX wieku) dla niektórych z Europy Zachodniej.
W takich Państwach jak Dania czy Holandia powyższe problemy były rozwiązywane śmiało i konsekwentnie – egzekwowanie przestrzegania ograniczeń prędkości w mieście, inwestowanie w transport zbiorowy i infrastrukturę rowerową, oddawanie przestrzeni ulic pieszym. Oczywiście pojawiały się głosy sprzeciwu kierowców, którzy oburzali się, że te decyzje uderzają w ich wygodę (takie głosy przeważają w obecnym dyskursie u nas).W tym konfliktowym momencie ważną rolę odgrywa właśnie kształtowanie zrównoważonej mobilności. Spójny plan działań informacyjnych, edukacyjnych i promocyjnych ma służyć wyjaśnieniu oraz budowaniu zrozumienia i akceptacji dla odważnych kroków. Bez odpowiedniego wyjaśnienia ich istoty mogą one wzbudzić sprzeciw mieszkańców (np. poszerzanie stref płatnego parkowania, wydzielanie torowisk i buspasów, nowe strefy Tempo 30).
Zgadzasz się, że opisany problem jest ważny?
Nie bądź obojętny. Pomóż nam i udostępnij ten tekst na swoim profilu!
Po co nam równowaga
Głosy sprzeciwu wobec zmian na rzecz miasta bardziej przyjaznego jego mieszkańcom, należą najwidoczniej do ludzi mocno (wyłącznie?) skoncentrowanych na swoich potrzebach. Mam samochód, chcę nim szybko dostać się w interesujące mnie miejsca, dostosujcie całe miasto pod moje zachcianki. We Wrocławiu, który ma ok. 650 tys. mieszkańców, takie wyznanie poczynione i zrealizowane przez choćby połowę z nich, paraliżuje miasto. Dla takiej liczby osób, z których większość codziennie, w podobnych godzinach, rusza do pracy i szkoły, wraca z niej oraz potrzebuje zrobić zakupy czy chce skorzystać z oferty kulturalnej i rozrywkowej miasta szybkie i komfortowe przemieszczanie się autem staje się nierealne. Jeśli nie chcemy – dosłownie – stanąć w miejscu, potrzebujemy myśleć o Wrocławiu jako o miejscu życia setek tysięcy ludzi i kształtować w nich nowe nawyki poruszania się po mieście.
Wrocław: miasto-wyjątek?
Nie wynajdujmy koła od nowo, ale uczmy się na historiach, w tym błędach innych. Nie odmawiamy wyjątkowości naszemu miastu, ale jesteśmy przekonani, że specyfika Wrocławia nie polega na tym, że któreś z powielanych mitów ziszczą się właśnie u nas:
- Nowe lub poszerzone drogi rozładują raz na zawsze korki,
- Nowe parkingi (nawet kosztem zieleni i przestrzeni wspólnych) rozwiążą problem z pozostawieniem auta pod domem, pracą, sklepem,
- Możliwość parkowania w samym Rynku sprawi, że miejsce to odżyje i będzie liczniej odwiedzane,
- Zlikwidowanie wydzielonych torowisk i buspasów przyspieszy przejazd przez miasto,
Piesi przymuszeni do chodzenia przejściami podziemnymi lub kładkami naziemnymi nie “wtargną” pod samochody, - Po Wrocławiu będzie się jeździć szybko, ale wciąż bezpiecznie.
Po zrozumienie
Celowo nie wyjaśniamy wyżej wymienionych mitów. Odpowiemy opisem:
Startujesz rano do pracy. Wybierasz auto, bo tramwaj na Twoje oddalone od centrum osiedle nie dojeżdża, autobus kursuje dwa razy na godzinę, a poza tym komunikacja miejska też grzęźnie w korkach. Ulice, którymi jeździsz poszerzyli ostatnio do 3-pasmowych (wycinając przy tym drzewa), ale że skusiło to więcej ludzi do wyboru samochodu, to korki wróciły. Spóźniony pół godziny docierasz do pracy. W jej okolicy zabrakło miejsca na sklepy i knajpki, ale przynajmniej jest darmowy parking. Po pracy nie masz ochoty nawet zajrzeć do Rynku – trzeba się tam przeciskać między zaparkowanymi autami, a ich hałas utrudnia rozmowę, jeśli wybierzesz siedzenie w ogródku na zewnątrz. W drodze powrotnej irytujesz się co chwila na pieszych, którzy próbują przejść przez pasy. Żałujesz, że nie ma tu więcej kładek czy podziemi. Co cię interesuje, że dla osoby o kulach lub z wózkiem dziecięcym jest to wyzwanie? I jeszcze ci rowerzyści, przez nich nie możesz swobodnie cisnąć przez miasto 90km/h, bo niektórzy lubią wjeżdżać pod auta i ginąć. Docierasz do domu i wychodzisz ze swoim psem na… parking. W Twojej okolicy także zlikwidowano zieleń, ale przecież sam głosowałeś za minimum 2 miejscami postojowymi na mieszkanie. Zasypiasz przy dźwięku silników aut i klaksonów – chyba zrobił się korek na wjeździe na osiedle, ale Ciebie bardziej pochłaniają myśli o tym, że może wstaniesz wcześniej, żeby tym razem nie spóźnić się do pracy…
Historię tę można pomnożyć przez kilkaset tysięcy ludzkich przypadków. I spróbować zrozumieć, że ten czarny scenariusz jest całkiem realny, jeśli magistrat będzie ulegał głosom kierowców, którzy chcą miasta wyłącznie na swoich zasadach.
Szanujmy się
Zrównoważona mobilność jest odpowiedzią na rozwój miast, którego zapewne nikt projektujący i miasta i auta nie przewidział. Samochód stał się towarem powszechnym i wcale niedrogim, a w Polsce dodatkowo wciąż jest wyznacznikiem statusu społecznego i komfortu życia. Większość głosów promujących ideę większej równowagi w sposobach przemieszczania się w mieście jest odpieranych atakiem: że to zamach na kierowców, zemsta tych, których nie stać na auto lub nie zdali prawa jazdy, zacofany pomysł ekoterrorystów i “biedapieszych”, którzy nic nie wiedzą o współczesnych miastach.
Dla szybkiego przypomnienia, zrównoważona mobilność to:
Jeśli zaczniemy szanować to, że mamy różne, a jednak wspólne potrzeby (dojazd do pracy, zakupy, rozrywka), weźmiemy odpowiedzialność za swoje wybory (nie stoisz w korku, a go tworzysz), wyjdziemy poza wyłącznie swoje poczucie komfortu, to może zechcemy zrobić coś dla naszego miasta i jego pozostałych mieszkańców. Przykładowo zaparkować na parkingu pod NMF (nie na “darmowym” trawniku) i przespacerować się do centrum, jadąc w weekend do zoo wybrać tramwaj, a na zakupy w lokalnym sklepie podjechać rowerem.