Po co zieleń na Kraszewskiego?
We wrześniu w ramach Tygodnia Mobilności przez jeden dzień na ul. Świdnickiej wstrzymano ruch i rozłożono trawę, na której mieszkańcy mogli m.in. pograć w badmintona czy wypić kawę na leżakach rozłożonych na jezdni pokrytej zielonym dywanem. Dla mieszkańców, którzy przyszli na to wydarzenie, były to naprawdę przyjemnie spędzone chwile, a przyjazna przestrzeń zachęca do interakcji z innymi mieszkańcami. Dlaczego o tym wspominam?
Niespełna 2,5 km na północ od Kazimierza Wielkiego (50m od Zarządu Zieleni Miejskiej) znajduje się ulica Kraszewskiego, jedna z typowych śródmiejskich ulic.
Kiedyś z szerokim chodnikiem po dwóch stronach i pasem zieleni po jednej stronie. Dziś pas zieleni pamiętają tylko najstarsi mieszkańcy, chodnik upstrzony jest plamami oleju wyciekającego z zaparkowanych jak popadnie aut, płyty chodnikowe w niektórych miejscach nie wytrzymały nacisku, nieprzystosowane do takiego ciężaru.
Mieszkańcy próbujący przedostać się z ulicy do swojej bramy z rowerem, wózkiem lub większymi zakupami muszą przeciskać się między samochodami, by przejść do budynku.
Jak przejść do budynku z wózkiem, rowerem, albo zakupami???
Wychodząc zza zaparkowanego auta trzeba uważać, by nie wpaść pod rozpędzone auto, którego kierowca liczy, że zdąży jeszcze wjechać na Trzebnicką na zielonym, więc nie przestrzega ograniczenia prędkości do 30 km/h. Ulica jest szeroka i prosta, więc kto “normalny” jechałby 30-stką? Tutaj w szczególnie złej sytuacji są dzieci, które mogą zostać zasłonięte przez stojące auto i wejść prosto pod koła oraz osoby starsze, których czas reakcji jest spowolniony i które często mają też problemy ze wzrokiem.
W marcu tego roku wysłaliśmy do Urzędu Miasta prośbę m.in o zmianę organizacji parkowania z prostopadłego na równoległe na jezdni. Niestety, odpowiedź była negatywna, a uzasadnieniem było to, że bezpieczeństwo pieszych nie jest zagrożone (czemu przeczą codzienne sytuacje, które spotykają mieszkańców ul. Kraszewskiego), a zmiana organizacji ruchu może zmniejszyć liczbę miejsc parkingowych, co może wzbudzić niezadowolenie mieszkańców. Tych,oczywiście, nikt o zdanie nie zapytał. UM zaproponował również “utwardzenie zniszczonego wąskiego pasa zieleni”, czyli w praktyce zabetonowanie miejsca, gdzie powinna znajdować się zieleń.
Zapisz się do naszego newslettera
To pokazuje, jak w naszym mieście wygląda priorytet dla pieszych w polityce transportowej. W kamienicy, w której mieszkam na Kraszewskiego, na 20 mieszkań są trzy auta!
Kleczków to dzielnica, której mieszkańcy to raczej osoby starsze, często niezamożne i zjawisko posiadania 2 samochodów na mieszkanie jest raczej rzadkie. Mimo to urzędnicy z góry zakładają, że zmiana organizacji parkowania wzbudzi sprzeciw mieszkańców. Gdyby osoby wydające decyzję odeszły od biurka i przeszły się na ulicę Kraszewskiego, zobaczyłyby, że część kierowców już teraz parkuje równolegle, bo parkowanie na wyjeżdżonym pasie zieleni, głębokim w niektórych miejscach na kilkadziesiąt centymetrów, naraża na uszkodzenie podwozia.
Zobaczyliby również, że po godzinach pracy zostaje sporo wolnych miejsc, co pozwala wnioskować, że duża część parkujących to nie mieszkańcy tej ulicy (spora ich część parkuje w podwórzach).
Każde opady deszczu pogarszają sytuację, a “zieleniec” zamienia się w bajoro, przez które przedostać się na chodnik to spore wyzwanie dla sprawnej, młodej osoby. Dla matki z wózkiem czy osoby starszej – nie do przejścia suchą stopą.
Ulica Kraszewskiego jest tylko przykładem, jednak podobna sytuacja dotyczy wielu ulic w Śródmieściu i nie tylko.
Dopóki mieszkańcy ulic takich jak Kraszewskiego, by móc zobaczyć w swoim otoczeniu coś więcej niż dziesiątki chaotycznie zaparkowanych aut będą musieli chodzić na sztuczne trawniki rozłożone na jeden dzień, dopóty nie powinniśmy nazywać Wrocławia “Miastem spotkań”.
Wniosek o zmianę organizacji parkowania złożyliśmy drugi raz, mając nadzieję, że jednak tym razem urzędnicy uznają, że sytuacja na ul.Kraszewskiego jest jednak warta pochylenia się nad problemem.